poniedziałek, 8 października 2012

Bakemonogatari - recenzja Ay




Tytuł: Bakemonogatari
Tytuły alternatywne: Ghostory, 化物語
Rodzaj produkcji: Seria TV

Czas trwania: 15x24 min.
Rok wydania: 2009
Studio: SHAFT
Autor: Ishin Nishio
Projekt: Akio Watanabe, Vofan
Reżyser: Akiyuki Shinbou, Tatsuya Oishi
Scenariusz: Akiyuki Shinbou, Fuyako Azuma
Muzyka: Satoru Kousaki



Bakemonogatari jest specyficznym anime. Jeśli chcesz się czegoś o nim dowiedzieć to musisz przeczytać tą recenzje do końca. To jedna z tych pozycji, których nie warto oceniać 'po okładce'.
Koyomi Araragi w trakcie ferii wiosennych miał niezbyt przyjemne spotkanie z wampirzycą. W powróceniu z wampirzej do ludzkiej formy pomógł mu mieszkający w opuszczonym budynku Meme Oshino. 
Od czasu wampirzego incydentu Araragi spotyka pięć dziewcząt posiadających 'dziwactwa' i próbuje im pomóc. 
Do każdej z nich przyczepił się jakiś demon wykorzystując chwile słabości i jednocześnie urzeczywistniając ich ukryte pragnienia. 
Dziwactwa są skutkiem naszych codziennych problemów i traum. Naszych słabości. Naszych wewnętrznych demonów. Można tu zauważyć pewne powiązanie czyż nie? 
Autor chce ukazać nam walkę ze swoimi problemami, pokazuje ją jedak nieco dosłowniej. Duchy są w tej serii jedynie narzędziem, medium. Bohaterami są najzwyklejszi licealiści, mimo iż pojawia się motyw mocy nadnaturalnuch. W tej serii nie zastosowano chwytów typowych dla tego gatunku. Nie ma walk, niewiadomo jak przydatnych zdolności ani wielkiej broni. Jest ona raczej dość udanym połączeniem historii o duchach, szkolnego romansu, ecchi, haremu i okruchów życia. 
Wracając do fabuły, gdy chłopak jest już niemal człowiekiem ratuje od upadku z wysokości koleżankę z klasy - Senjougaharę Hitagi. Zaskoczeniem jest, iż może złapać ją bez żadnego wysiłku, gdyż dziewczyna nic nie waży. Chłopak naturalnie chce jej pomóc. Mimo iż Senjougahara grozi mu przyborami szkolnymi, prowadzi ją do Oshino...

Hitagi jest intrygującą postacią. Część swoich uczuć wyraża bez ogródek, podczas gdy część zostawia dla siebie. Sama nazywa się tsundere. To silna, niezależna kobieta, która potrzebuje jednak od czasu do czasu męskiej pomocy.I ot pierwsze dziewcze. 
Mimo licznych fanserwisów z resztą przedstawicielek płci pięknej to właśnie z nią najwięcej łączy głównego bohatera. Stają się oni parą. Dziwną to dziwną, ale jednak parą. Nie mam tu na myśli jedynie kolejnych wstawek ecchi. Można zauważyć, iż ta dwójka naprawde coś do siebie czuje. Najbardziej uwypukla to odcinej 12. w którym wybierają się na randkę.
Cała seria jest pewnego rodzaju żonglerką stereotypami, ujęciami, muzyką, a nawet dialogiem. 
Bohaterzy są ciekawi i wielowymiarowi. Z przyjemnością odkrywamy ich sekrety. Każda z dziewcząt przedstawia pewne cechy popularne we współczesnym nurcie anime. Momentami są one bliskie karykatury.
Reżyser ukazuje przeróżne perspektywy oraz luźno związane z akcją krajobrazy i ujęcia. Momentami na ekranie pojawiają się symbole, kawałki zdjęć czy znaki kanji. 
W trakcie odcinka zdarzają się zarówno momenty bardzo wartkie, wypełnione szybkimi monologami lub wymianami zdań oraz spokojne sceny. 
Dialogi są naszpikowane żartami, jednak większości z nich nie jesteśmy w stanie zauważyć, gdyż autor bawi się między innymi japońską gramatyką.
Całość podkreśla dobrze dobrana, aczkolwiek dość prosta muzyka. Openingi zmieniają się wraz z każdym nowym 'dziwactwem'. Doskonale dopasowują się one do przedstawianej dziewczyny. 
Uważam, że to godne polecenia anime. Niestety nie dla osób, które szukają jedynie rozrywki. Mimo licznych wstawek ecchi serię trzeba obejrzeć kilka razy, by zrozumieć niektóre jej fragmenty. Śmiało wypróbuj czy spodoba Ci się intrygujące Bakemonogatari. 









1 komentarz: