wtorek, 2 października 2012

Kaze no stigma ~ recenzja by Eris





Tytuł: Kaze no stigma
Rodzaj produkcji: Seria TVAutor: Takashiro Yamato
Artysta: Hanamaru Nanto, Neko Miyakai
Reżyser: Junichi Sakata
Rok wydania: 2007
Studio: Gonzo
Czas trwania: 24x25 min.



Zacznijmy od początku. Kaze no stigma w dosłownym tłumaczeniu znaczy "piętno wiatru". Akcja dzieje się oczywiście w Japonii. Mamy do czynienia z rodziną Kannagi, która opanowała moc En-Jutsu, czyli posługiwanie się magią ognia. Ciekawe co nie? No więc od pokoleń w tej oto rodzinie trwają pojedynki między, nazwę to "młodszym pokoleniem" o przyszłym miano głowy rodziny oraz otrzyma magiczny miecz Enrihę, który zapewnia nieograniczoną władzę nad ogniem. Do walki staje dwójka młodych ludzi. Osiemnastoletni Kazuma Kannagi oraz jego młodsza o cztery lata kuzynka Ayano. Kazuma nigdy nie miał talentu do magii ognia więc wynik pojedynku był z góry przesądzony. Chłopak przegrywa, a jego ojciec w akcie gniewu i rozczarowania wypędza go z rodu i z miasta. No więc rodzina żyje sobie normalnie, aż do momentu gdy cztery lata później dochodzi do tragicznych morderstw na członkach rodziny Kannanagi. Niefortunnie zbiegło się to z czasem powrotu do miasta młodego Kazumy. Jednak nie jest to ten sam chłopak co kilka lat temu. Mistrzowsko posługuje się Fū-Jutsu, czyli magią wiatru. Szykuje się kolejne starcie między Ayano, a Kazumą. Co z tego wyniknie? Tego wam nie powiem...

Cykl tak zwanych light novels z gatunku seinen (czyli skierowanych do młodych mężczyzn), na podstawie których powstała seria, zdecydowanie stawiał na poważny klimat i liczne pojedynki. Twórcy anime postanowili jednak trochę pogrzebać i coś pozmieniać, czego efektem końcowym jest komedia, której nie zabrakło dopowiedzeń z podtekstem ecchi. Fabuła jest dość prosta, co w tym wypadku w cale nie jest wadą. Stała monotonność zaczyna być nawet ciekawa. To znaczy tylko dla osób poszukujących anime typowo rozrywkowego. Inni mogą się rozczarować. Tytuł niestety znacznie traci, kiedy na ekran zakrada się jawna głupota. Zaczyna to męczyć po... którymś tam razie.

Co tyczy się bohaterów. Są prości, bez żadnych zaskakujących, czy też bardzo interesujących postaci. Ayano to typowa krzykliwa tsundere. Twarda i nieznośna, ale z dobrym wnętrzem. Złośliwy Kazuma dostał w zestawie "bardzo dramatyczną przeszłość", która jednak nie jest taka dramatyczna. W którymś tam momencie pojawia się nawet główny zły. Pośmieje się on trochę w twarz bohaterom, wyolbrzymi trochę swoje ego, a później bez żadnego wyjaśnienia zniknie. Ambitne, prawda?

Tak więc zarówno scenariusz jak i bohaterowie pozostawiają wiele do życzenia. Można właściwie powiedzieć, że samo anime zostało zrobione na odwal się i bez jakiegokolwiek większego zamysłu. Pretensje do autorów...

Jak to wygląda od strony technicznej? No cóż muszę przyznać, że niezbyt dobrze. Oczywiście grafika jest dość... ładna. Przynajmniej nie razi po oczach. Jednak jak na rok 2007 mogłaby być lepsza. Co do muzyki... Można śmiało powiedzieć, że to jeden z nielicznych czynników działających na korzyść tego anime. Mimo, iż nie jest zbyt zróżnicowana to da się jej słuchać.

Podsumowując. Kaze no Stigma to komedia starająca się pod koniec udawać dramat. Nie ma tu nic ciekawego ponieważ wszystko jest monotonne. Czy polecam? Więc... tak. Jeśli wyłączysz swój mózg i wrzucisz na luz to zapewne nie zginiesz z nudy i niesmaku oglądając tą pozycję.







2 komentarze: